Całym naszym środowiskiem wstrząsnęła wiadomość: Bartek Kankowski nie żyje. Ten czołowy polski skoczek spadochronowy zginął tragicznie podczas wykonywania skoku w szwajcarskich Alpach. Wszyscy, którzy Go znali wiedzieli, że od zawsze kochał spadochroniarstwo, a najbardziej to w ekstremalnym wydaniu – WINGSUIT i BASE JUMPING. Nigdy też nie stronił od podejmowania wielu innych ryzykownych wyzwań. Początki Jego spadochronowej pasji sięgają lat 90-tych, kiedy to jako jeszcze 16-letni młodzieniec ukończył w Centralnym Ośrodku Lotniczym GKZHP na Górze Szybowcowej w Jeżowe Sudeckim, elitarny Spadochronowy Kurs Działań Specjalnych „Trawers”. Później szkolenie kontynuował w Bazie Lotniczej JPR „Baryt” w Stanisławowie. I tak trwało to do czasu osiągnięcia głównego celu jaki sobie wtedy postawił i do którego konsekwentnie dążył –to jest służba w Jednostce Wojskowej GROM. Jego dalsza droga życiowa, pełna sukcesów nierzadko okupionych wielką determinacją, zawiodła Go na tzw. szerokie wody światowego BASE-u. Był u szczytu kariery, gdy brutalna śmierć wyrwała go z grona ludzi „igrających z prawami ziemskiej grawitacji”. Niestety Jego śmierć przypominała nam wszystkim słowa złowrogo brzmiącej dewizy z lotniczego sztandaru: „Miłość Żąda Ofiary”. Kochał życie i czerpał z niego pełnymi garściami, choć nierzadko balansował na jego krawędzi.
(foto: archiwum Baza Lotnicza TRAWERS – 1999 r.)