CZYŻBY ZNOWU O JEDEN MOST…?
CZYŻBY ZNOWU O JEDEN MOST…?

Tym razem nie można się tu doszukiwać żadnych historycznych analogii, choć to też była obrona mostu  przeprowadzona przez dzielnych spadochroniarzy i jednocześnie ratowników JPR. Poprowadzone pod dowództwem  st. asp. Andrzeja Majewskiego działania w obronie konstrukcji stalowej przeprawy w rejonie złotoryjskiego zalewu przed niszczącym żywiołem podgórskiej Kaczawy, mimo ponad dwugodzinnej walki nie dały oczekiwanego efektu. Na nic też zdało się usunięcie zatoru z zalegających kłód oraz powodziowego śmietniska. Stalowa struktura nie zdołała oprzeć się naporowi wzburzonego nurtu i mocno zdeformowana niebawem runęła. Podobne zdarzenie miało już tu miejsce przed kilkoma laty. Wtedy to, w trakcie jej odbudowy, dokonano istotnych zmian konstrukcyjnych, które jak widać i tak nie wytrzymały w konfrontacji z siłami matki natury. I znowu, mimo wykazanej  „wielkiej ofiarności”, obrońcom nie udało się utrzymać mostu.